Aby być redemptorystką

 

 

Szczęśliwe bądźcie! (Siate felici!)
Szczęśliwe, że wybrałyście najlepszą cząstkę;
Szczęśliwe, bo cóż Was, według św. Pawła, może odłączyć od miłości Chrystusowej?
Szczęśliwe, bo jesteście ukochanymi córkami Kościoła i w Kościele uczestniczycie w Jego radościach i smutkach, pracach i nadziejach;
Szczęśliwe, bo nie jest daremna Wasza praca, modlitwa, cierpienie i nic nie jest ukryte przed oczyma Ojca, który widzi w skrytości i wszystko wynagradza;
Szczęśliwe, bo jak Maryja i Wy usłyszałyście Słowo Boże, zaufałyście
i poszłyście za Nim.

 

 ŚWIADECTWA:

 

Świadectwo S. Urszuli

 

Urodziłam się i wychowałam wśród prostych i pięknych ludzi na wsi, w Popowie niedaleko Łowicza. Tata prowadził warsztat ślusarski i zajmował się gospodarstwem, mama pracowała z nim w gospodarstwie oraz zajmowała się domem. Mam troje starszego rodzeństwa. Kochałam mój dom, rodzinę, sąsiadów, kochałam wieś i pracę w gospodarstwie. Kontakt z przyrodą sprawiał mi wiele radości i jak później zauważyłam, otwierał moje serce na Tego, który wszystko powołał do istnienia. Nauczyłam się żyć w rytmie wschodu i zachodu słońca, wiosny i jesieni, rodzenia i umierania. W chwilach wytchnienia lubiłam chodzić po polach i łąkach, podziwiając jak piękny jest świat, ile w nim harmonii i logiki, ile siły życia i nadziei.CZYTAJ DALEJ.

 

Świadectwo s. Ewy Dobrzeleckiej

Niektórzy ludzie nie wierzą w Boga, inni uważają, że Pan Bóg jest daleki, może nawet nie wie, co dzieje się w polityce, a jeszcze mniej wie, co dzieje się w życiu takiego zwykłego człowieka jak ja, może jeszcze tylko grzechy zauważa, kto wie….

Różne są obrazy Boga, koncepcje Jego istnienia. Czy wiele zależy od wychowania? Pewnie tak, ale nie do końca.

Dla mnie przez lata dojrzewania Bóg był kimś nieistniejącym. Po dziecinnej nieokreślonej wierze, połączonej z ufnością w przyjście św. Mikołaja nastał czas buntu, nieufności w istnienie Kogoś, komu na mnie zależy, Kto oczekuje ode mnie czegokolwiek, Kto prowadzi do Nieba.…. Czasami pytałam kogoś, czy istnieje coś po śmierci. Nie wiedziano… W szkole próbowano wprowadzić tzw. światopogląd „naukowy” i to też na mnie wpływało, ludzie wierzący wydawali się przesądni, niewykształceni. Świat gnał w nieznaną stronę, był obcy.

Były i jasne strony życia, zakochanie, ciekawa książki, język angielski, a potem początek studiów, przebudzenie czasu solidarności, jakaś nowa nadzieja, że coś się zmienia, co miało się nigdy nie zmienić.

I wtedy zaproszono mnie na oazę dla animatorów jako tłumaczkę. Pojechałam z koleżanką do Krościenka, stamtąd skierowano nas do Zabrzeża. W drodze pamiętam padający deszcze i moją rezygnację, myśl że trzeba przyjąć to, co niesie życie. Jakby mijał powoli mój bunt.

Na tych rekolekcjach spotkałam niezwykłych ludzi, wśród nich także protestantów, którzy dzielili się, dawali świadectwo o żyjącym Chrystusie i uzasadniali je Słowem z Pisma świętego. Byliśmy w pięknym miejscu nad Dunajcem wśród dobrych i miłych ludzi z Polski i z Zachodu, których łączyła wspólna modlitwa, spontaniczna pełna radości i bezpośredniości. Uwierzyłam wtedy, że Jezus jest blisko mnie i tak już pozostało. Powróciłam do Kościoła i Sakramentów.

Potem, po pewnym czasie niedzielnego chodzenia do kościoła, zapragnęłam czegoś więcej. Zaczęłam chodzić na spotkania wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym, dokąd skierowały mnie moje „oazowe” koleżanki ze studiów, które jak wierzę, sam Bóg postawił na drodze mojego życia. Na spotkaniach dowiadywałam się coraz więcej o Bogu, o Biblii. Codziennie czytaliśmy zadany fragment z Pisma św., zaczęłam tęsknić za Bogiem i w miarę możliwości, z czasem - codziennie chodzić na Mszę św., co wcześniej wydawało mi się zupełnie nierealne.

Pytałam Boga o moje powołanie, o drogę, którą dla mnie przygotował. Odpowiedź przychodziła stopniowo poprzez Słowo Boże, spotkania z kapłanem prowadzącym wspólnotę, którym był wtedy śp. O. Jan Mikrut, redemptorysta.

Często doświadczałam też bezradności w postawach życiowych, wobec różnych dramatów i tylko w Bogu znajdowałam odpowiedź, ufałam że poprzez modlitwę, życie blisko Boga można uczynić świat nieco lepszym.

O. Jan opowiadał nam o sensie życia kontemplacyjnego, o mistykach, a czasami także o Zakonie Redemptorystek, do którego w tamtym czasie wyjeżdżały pierwsze kandydatki z Polski. Pamiętam, że kiedyś wracając z Częstochowy w pociągu siedziałam koło pewnej osoby, która opowiadała mi o Scala, pięknym miejscu gdzie powstał Zakon Redemptorystek, gdzie Siostry wielbią Boga i opowiadają Mu także o sprawach świata, od których nie są odcięte. Ta osoba dziś jest pośród naszych sióstr i chyba nie pamięta tamtej podróży z Częstochowy….

Nie mam rodzeństwa i teraz widzę, że Pan Bóg włączał mnie stopniowo w rodzinę zakonną. Wtedy chciałam być tylko dla Niego i o tej rodzinie w wierze niewiele myślałam. Jednak czy to był przypadek, że na mojej pierwszej oazie gdzie się nawróciłam, była nasza obecna Przełożona S. Urszula? Potem po kilku latach pojawiła się na mojej modlitwie wstawienniczej, chociaż mieszkała w innym, odległym mieście. Słowa, które wtedy, na modlitwie, dla mnie wylosowano były tematem rozważań właśnie na tamtej oazie. Delikatnie zamykał się wokół mnie krąg Bożej miłości. Czułam, że On trzyma rękę na pulsie mojego życia, że nie jestem sama.

Pan Bóg zdawał się odpowiadać na moje pytania. Kiedy pytałam, jak sobie dam radę myśląc, że nie jestem zdolna do wielkich ofiar, że jestem za słaba, Słowo Boże dało mi odpowiedź: „Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń”.

Cały fragment wtedy skierowany do mnie był bardzo ważny i dostosowany do mojej sytuacji:

"Chodźcie, powróćmy do Pana!
On nas zranił i On też uleczy,
On to nas pobił, On ranę zawiąże.
Po dwu dniach przywróci nam życie,
a dnia trzeciego nas dźwignie
i żyć będziemy w Jego obecności.
Dołóżmy starań, aby poznać Pana;
Jego przyjście jest pewne jak świt poranka,
jak wczesny deszcz przychodzi On do nas,
i jak deszcz późny, co nasyca ziemię".
 Cóż ci mogę uczynić, Efraimie,
co pocznę z tobą Judo?
Miłość wasza podobna do chmur na świtaniu
albo do rosy, która prędko znika.
Dlatego ciosałem ich przez proroków,
słowami ust mych zabijałem,
a Prawo moje zabłysło jak światło.
Miłości pragnę, nie krwawej ofiary,
poznania Boga bardziej niż całopaleń” (Oz 6, 1-6).

Boże światło rzeczywiście weszło w moje życie, chociaż nie brakowało i ciosania, cierpienia, bo nawrócenie wymagało zmiany postaw i mentalności.

Moja słabość była także przyczyną radości, bo w celu zweryfikowania powołania pojechałam do Włoch, do naszego klasztoru w Scala, poznałam to ważne miejsce i Siostry, a po drodze mogłam odwiedzić także Rzym. Wtedy znalazłam się w Bazylice św. Piotra. Było to 2 lutego, ferie, bo tylko wtedy mogłam wyjechać, ponieważ już pracowałam w szkole. W święto Matki Bożej Gromnicznej znalazłam się pośród setek sióstr zakonnych na nieszporach prowadzonych przez papieża, w blasku świec. Wydawało mi się, że to sen, że oto jestem na Placu widzę słynną kolumnadę, widzę papieża modlącego się w Bazylice. Pan Bóg dawał odpowiedzi na moje powracające pytania o dalszą drogę….

I wkrótce zaczęłam życia zakonne, które - najpierw w Scala we Włoszech, potem od 1992 roku w Bielsku-Białej w naszym nowym klasztorze - toczyło się szybko, zadziwiało swoim dynamizmem. Czasami doświadczałam osamotnienia, czasem wielkiej radości i bliskości Pana. Cieszy mnie moja rodzina zakonna, chociaż jak to w rodzinie, bywają i trudności. Jednak po latach mogę powiedzieć z przekonaniem, że jestem Panu Bogu wdzięczna za dar powołania, za życie „pod jednym dachem” z Jezusem obecnym w Eucharystii. Droga, którą mnie prowadzi nie tylko prowadzi do nieba, jak ufam, ale też uczy budować niebo już tutaj, zaczynając od swojego własnego serca, które wciąż trzeba uczyć chodzić Bożymi drogami, ale w którym mieszka wiele pokoju i radości, i pomimo moich niedoskonałości i niedokończonych „tak”, zamieszkuje sam Jezus.

 

HISTORIA POWOŁANIA S. MAGDY ŻERDZIŃSKIEJ

 

Złowiona jak rybka…

Choć w swoim życiu łowiłam ryby maksymalnie 3 razy i  to za każdym razem
z wujkiem, który wszystko za mnie wykonywał, a ja tylko na to patrzyłam
i cieszyłam się z każdej „mojej zdobyczy”- to jednak myśląc o tym jak Pan mnie powołał nie przychodzi mi na myśl, żadne lepsze określenie niż to, że zostałam złowiona J. 
Uwiodłeś mnie Panie,
a ja dałem się uwieść.
Jr 20,7

Pamiętam jak wyruszyłam, aby złowić węgorza, a cały dzień wcześniej wujek szykował słodką przynętę, tłumacząc, że ulepi z tego pyszne kulki dla rybek, które wrzucane blisko siebie do jeziora stworzą miejsce, gdzie ryby będą z ochotą połykały, nie tylko przysmaki, ale również i haczyk.
I w moim życiu Bóg wiele razy rzucał słodkie „kulki”,
abym odważyła się pójść za Nim. A oto i one:

 

PRAGNIENIE ŻYCIA WSPOLNOTOWEGO

Gdy miałam 7 lat wyjechałam wraz z księdzem z mojej parafii św. Brunona w Elblągu na OAZĘ, tam poznałam i doświadczyłam, że bardzo pragnę żyć tak, na co dzień. Modlić się razem, śmiać, wtedy jeszcze bawić i ganiać się J. Fascynowały mnie starsze dziewczyny, animatorki, które grały na gitarze, pięknie śpiewały i były bardzo radosne. Chciałam być wśród nich i gdy wróciliśmy, to jedynym moim pragnieniem było, aby dołączyć do scholki parafialnej.CZYTAJ DALEJ.

 

Świadectwo S. Ewy

Na pewno szukałam miłości, chciałam założyć rodzinę, ale gdzieś w głębi rwało mnie do czegoś więcej, choć nie umiałam tego określić. Pochodzę z tradycyjnie wierzącej rodziny. Na studiach przeżywałam swoje dylematy w wierze, bunty i rozczarowania ludźmi wierzącymi, choć sama wpadałam w różne tarapaty i oddalałam się od sakramentów. Na tej drodze poszukiwań pomagały mi książki (także literatura, ale i książki filozoficzne, bio-grafie ludzi, którzy uwierzyli). Przeczytałam autobiografię Edyty Stein. To była ważna książka w moim życiu. Zaczęłam stawiać sobie pytania o sens tego, co robi. CZYTAJ DALEJ

 

 

ŚWIADECTWO S. KAZIMIERY

Coraz bardziej rozpalało mnie pragnienie życia dla całego świata i bycia blisko Boga, jak najbliżej, w klauzurze… A potem Jan Paweł II potwierdził mój wybór nie tylko swoim błogosławieństwem, ale także słowami, które przeczytałam po jego wizycie w Lisieux, gdzie zwracał się do sióstr kochających świat z klauzury: „nasuwa mi się takie nowoczesne porównanie: wy obejmujecie ramionami świat ognia prawdy i objawionej miłości, trochę podobnie jak technicy atomowi zapalają rakiety kosmiczne: na odległość”.  CZYTAJ DALEJ

 

Nasze życie klauzurowe, w Starym Bielsku na wzgórzu trzech Lipek stanowi  wielką wartość dla Kościoła – niesie w sobie „głębokie powiązanie” z ewangelizacją. Promieniuje na cały świat. Takie przesłanie wpisane jest w serca mniszek od momentu gdy wstępują do klauzury. Oczywiście zakony kontemplacyjne  w Kościele różnią się charyzmatami, ale klauzura - w naszym wypadku klauzura papieska - jest odzwierciedleniem tej cennej myśli:
          Kto staje się absolutną własnością Boga staje się też darem Bożym dla wszystkich (...)
 
Życie mniszek całkowicie i w pełni oddane Panu samo przez się jest głoszeniem Jego prymatu. Ma być też dla wszystkich znakiem,  wezwaniem dla każdego, by odkrył w głębi własnego serca obecność Pana, Jego czułą bliskość, bo jak przypomina nam św. Augustyn, jesteśmy niespokojni dopóki nie spoczniemy w Bogu, właśnie w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. Jak to wyraził pewien chasydzki rabin: „Gdziekolwiek idę Ty, gdziekolwiek się zatrzymam Ty, tylko Ty, wszędzie Ty, zawsze Ty! Gdy wszystko mi sprzyja, Ty! Gdy się boję, Ty! Tylko Ty, wszędzie Ty, zawsze Ty! Niebo Ty, ziemia Ty, w górze Ty, blisko Ty, Gdziekolwiek się zwrócę, gdziekolwiek spojrzę, tylko Ty, wszędzie Ty, zawsze! Ty. TY, TY, TY”.
Miłość wlana do naszych serc przez Ducha Świętego  (por Rz 5, 5) czyni nas uczestniczkami Chrystusowego dzieła Odkupienia; dla dobra wszystkich czyni owocnym nasze życie, a ono ma służyć przede wszystkim osiągnięciu miłości.   Pan wszelkiego stworzenia jest Miłością i chce być miłowany w sposób wyłączny, absolutny; pragnie, by oblubienica była zawsze przy Nim. Bóg stęskniony człowieka, niemal szalejący z miłości do niego, poprzez klauzurę pokazuje wielki sens tej wyłącznej miłości. Klauzura staje się przestrzenią boskiego wybrania, przestrzenią boskiego szaleństwa. Czy dzisiejszy człowiek potrafi to pojąć?
W tym roku wstąpiły do naszej wspólnoty i rozpoczęły postulat trzy młode dziewczyny z różnych stron Polski, a w nowicjacie jest teraz jedna 25-letnia nowicjuszka. Dziękujemy Jezusowi, że przyprowadził do nas te młode kobiety, że odczytały w taki sposób swoje powołanie – „chcę żyć w klauzurze”. Zwykle taki styl życia kojarzy się z  Marią z Betanii i jej poszukiwaniem Unum necessarium. „Potrzeba tylko jednego” - powiedział Marcie Jezus, widząc ją krzątająca się wokół wielu spraw.
Nasz charyzmat w Kościele to bycie żywą pamiątką miłości Chrystusa Odkupiciela do każdego człowieka. Życie redemptorystek  jest proste. Staramy się być miłością dla siebie nawzajem, modlimy się, pracujemy, spotykamy się z tymi, którzy do nas przychodzą, poszukując Boga czy chcąc powierzyć nam swoje troski i cierpienia. Nic wielkiego.

 

DLACZEGO WYBRAŁAŚ KLAUZURĘ?
 

Magdalena – nowicjuszka: Dlaczego klauzura? Jest to jedno z pytań, które najszybciej pojawiało się na ustach moich najbliższych. Dziwili się jak to można się tak zamknąć na całe życie. Chcąc odpowiedzieć im na to pytanie ja sama musiałam poznać tajemnicę, która się ukrywa pod tym „hasłem”.
Bardzo szybko doświadczyłam, że klauzura to nie ograniczenie, ale paradoksalnie wolność.
Dziś, gdy żyję od 1,5 roku w klasztorze, od pół roku jestem nowicjuszką słowo klauzura kojarzy mi się z jednym: z darem od Boga, z błogosławieństwem.
Życie w klasztorze kontemplacyjnym jest łaską, a klauzura jest tym środkiem, który pozwala mi wypełnić wolę Ojca, czyli być naprawdę szczęśliwą.
Uczy mnie jak spełnić pierwsze przykazanie: usłyszeć głos Boga, dostrzec Jego Obecność w codziennych prostych czynnościach, odpowiedzieć, ukochać Go całym sercem, odczuć Jego miłość i w sposób czysty przelać ją na kolejne osoby. 
Klauzura pomaga mi zatrzymać spojrzenie na Jezusie. Doświadczyć, że czeka z miłością. A „ ta miłość” pozwala mi zobaczyć kim jestem. I z dnia na dzień, po cichutku, przemienić swoje życie w Jego życie, moją drogę w Jego drogę. I tak realizować w pełni misję w Kościele, do której mnie przeznaczył i powołał.

s. Magdalena złożyła już pierwsze śluby:

Zdjęcia ze ślubów
Klauzura jest pewnym symbolem ukrycia. Tak jak Mojżesz, aby ukryć tajemnicę wydarzenia na Synaju, zasłania twarz, tak klauzura przysłania boskie tajemnice. Podobnie jak zasłona w świątyni w Jerozolimie odgradzała to, co najświętsze od ogólnego dostępu, tak klauzura wyznacza granicę tego, co nieprzekraczalne. Ukrycie nabiera znaczenia mistycznego, jest ukryciem miłujących się osób.
Dla naszej założycielki bł. Marii Celeste klauzura była ziemią obiecaną, miejscem upragnionym, dlatego codziennie dziękowała Bogu za dar powołania:
"Jak wielką wdzięczność żywię  za dobrodziejstwo powołania. Jestem jedną z wybranych i przeznaczonych do tego, aby wejść do ziemi obiecanej życia zakonnego".

W dokumencie Soboru Watykańskiego II - Perfectae caritatis czytamy o tym, że  mnisi i mniszki mają zajmować się jedynie Bogiem i zachowywać zawsze choćby nagliła konieczność czynnego apostolstwa, wyborną cząstkę w mistycznym Ciele Chrystusa, w którym “wszystkie członki nie spełniają tej samej czynności” (Rz 12,4).