Nowenna przed Najświętszym Odkupicielem

Rozważanie - 16 lipca

Służebnica Pana – Przedstawiając misję Maryi u boku Zbawiciela i Odkupiciela jako dar i łaskę od Boga, dalecy jesteśmy od tryumfalizmu dotyczącego wielkości i godności, która z tej misji wypływa. Duchowość, z jaką Maryja przeżywała swoje towarzyszenie Odkupicielowi najlepiej wyraża imię, które Ona sama sobie nadała: służebnica Pana. Służebnicą nazywa się Maryja zarówno podczas Zwiastowania, jak i w Magnificat.

Nie jest Ona osobą bierną w rękach Boga. Przyjęła do swego serca i ciała Słowo Boga jako osoba wolna i świadoma, angażując się w służbę Chrystusowi i Jego dziełu, służąc wszystkimi swoimi możliwościami. Misję Matki Zbawiciela i towarzyszącej Odkupicielowi (socia del Redentore), spełnia jako prawdziwa służebnica Pana. Jak wszystkie stworzenia przeszła drogę ciemności wiary, gorącej miłości, oczekiwanej nadziei, przyjmując zawsze – w wydarzeniach Jej życia oraz w dziełach zbawczych – postawę posłuszeństwa woli Bożej.  W duchowości służebnicy Pana wyraża się cała wielkość ludzka, moralna i religijna Jej boskiego macierzyństwa i Jej współpracy w odkupieńczym dziele Chrystusa.

 

Rozważanie -15 lipca

"Powołane przez Ojca, aby być w dzisiejszym Kościele i świecie żywą pamiątką Odkupiciela" - oto tytuł pierwszego rozdziału naszych Konstytucji. Bóg zechciał, abyśmy naszą obecnością, modlitwą i świadectwem miały swój udział w Jezusowej misji odkupienia świata. To nasza misja apostolska, choć jako siostry kontemplacyjne i klauzurowe prowadzimy życie ukryte dla świata.. Mamy być - jak pisała nasza Błogosławiona Założycielka - żywą pamiątką Odkupiciela, przypomnieniem Jego ogromnej miłości do ludzi.

Można powiedzieć, że redemptorystka to córka Odkupiciela, Jego oblubienica, przyjaciółka. Jego imię staje się bowiem naszym imieniem, naszą tożsamością, naszym dziedzictwem, naszym rodowym znakiem. On bowiem pragnie kontynuować w nas i przez nas swoją misję odkupienia świata. Ale jak stać się pamiątką Jego odkupienia dla innych, znakiem Jego wciąż działającej miłości?

Duchowość Bł.Marii Celeste daje na to pytanie jednoznaczną odpowiedź: poprzez przeżycie w naszym indywidualnym i wspólnotowym życiu Jezusowego odkupienia. My same musimy głęboko dotknąć tajemnicy Jego śmierci i zmartwychwstania, aby pozostając dla nas tajemnicą, stała się jednocześnie naszym doświadczeniem i świadectwem

Nasze życie modlitwy i zażyłość z Panem uzdalnia nas do przyjęcia planów Ojca przekazanych nam w tajemnicy Jego Wcielonego Słowa, Jezusie Chrystusie. Ta cicha kontemplacja, dokonujaca się w głębi duszy przez wiarę i milość, otwiera nas na osobowe doświadczenie Boga i pozwala w pełni wejść w plan Odkupienia (konst. 42).

Dlatego musimy zauważyć w naszym osobistym życiu odkupieńcze działanie Jezusa,  musimy je kontemplować i rozważać oczami wdzięcznymi i kochającymi. A stanie się to wtedy, gdy w całej prawdzie dotkniemy naszej ludzkiej słabości i odczujemy ogromną  potrzebę ingerencji Jezusa, Jego wyzwolenia, odkupienia, uzdrowienia. Dlatego nigdy nie możemy się łudzić, że w naszym dążeniu do zbawienia jesteśmy samowystarczalni..., ale powinniśmy nieustannie błagać o światło, umieć zobaczyć swoja słabość, swój grzech, ten osobisty i ten ciążący na całej ludzkości, nie uciekać od tej świadomosci, ale umieć się do niej przyznać. Tak jak nasza Matka Założycielka musimy umieć widzieć jednocześnie wielką godność człowieka jak i jego słabość, potęgę grzechu i miłość Boga, aby docenić moc Boga i poczuć się ludźmi odkupionymi, uleczonymi przez Boże miłosierdzie.

 

Rozważanie - 14 lipca

W centrum duchowości redemptorystów stoi Chrystus Odkupiciel taki, jak się jawi szczególnie w tajemnicach Wcielenia, Męki i Zmartwychwstania i jest celebrowany w Eucharystii. To centralne miejsce Jezusa w naszym życiu przynagla nas do bycia Jego żywą pamiątką, by kontynuować Jego misję w świecie. Redemptorysta „idzie” za Chrystusem Odkupicielem i „kontynuuje” Jego wyzwalającą praktykę (DK 91, nr 36).

W Chrystusie, który współdzieli naturę ludzką, redemptoryści znajdują harmonijną godność ich osoby i w Nim dokonują doświadczenia jednoczącego ich życie misyjne we wszystkich jego wymiarach, zarówno jako jednostki, jak i jako wspólnota apostolska. Widzą w Chrystusie, pierwszym misjonarzu i ewangelizatorze ubogich, inicjatora do którego należy się upodobnić poprzez osobiste oddanie (przylgnięcie), by być w świecie idącymi za Nim i kontynuatorami dzieła Odkupienia. Pobudzeni przez miłość Jezusa Chrystusa  i przez miłość apostolską dają odpowiedź miłości konsekrując się Odkupicielowi i braciom, by uczestniczyć w misji Chrystusa. Redemptoryści więc są powołani do kontynuowania Chrystusa Odkupiciela, przepowiadania Ewangelii zbawienia i niesienia opuszczonym, a szczególnie ubogim, dobrej nowiny o ich przeobfitym odkupieniu. Chcą identyfikować się w sposób wolny z Nim, pozwalając Duchowi Świętemu spełniać w nich i poprzez nich zamysł Ojca dla zbawienia ludzi. Współbracia na drodze wskazanej przez ich założyciela, kontynuując przykład Odkupiciela, starają się być wierni Jego wyborom, słowom i stylowi, w jakim Chrystus był pośród ludzi ewangelią Boga. Idąc za Odkupicielem drogą kenozy miłosiernej, chcą kontynuować Jego postawę współdzielenia i dawać świadectwo miłości Chrystusa „starając się na wszelki sposób stawać się najbliższymi dla każdego człowieka” (K. 9).

Ważnym i wciąż na nowo przypominanym zadaniem redemptorystów jest umacnianie ich osobistej relacji z Jezusem Odkupicielem (K. 23-25). Jednym z najważniejszych zadań, przed którym stoją dzisiaj, jest postawić Jezusa w „centrum życia” – nie tylko ze względów czysto „profesjonalnych” (gdy mówią o Nim innym), lecz z przyczyn „egzystencjalnych” (z uwagi na ich własne życie). Tylko bowiem wówczas, gdy redemptorysta sam doświadczył „copiosa redemptio” (obfitego odkupienia), może przekazać je innym w sposób wiarygodny. Tylko wtedy, gdy redemptorysta sam przyjmie Ewangelię Jezusa Chrystusa i w niej się rozkocha, będzie mógł głosić ją innym. I tylko wówczas, kiedy sam podąża za Jezusem, będzie mógł innych dla Niego pozyskać.

Naszym największym zmartwieniem powinno być to, że Jezus nie jest kochany tak jak być powinien (Com 2/99, nr 20). Dlatego to, jak mawiał św. Alfons „miłość Jezusa Chrystusa przymusza nas i przypiera do muru, byśmy Go kochali i sprawiali, by był kochany przez innych”. To proste zdanie Świętego wyrażało głębokie przekonanie, że misjonarz redemptorysta, osobiście i wspólnotowo, nie będzie mógł odpowiedzieć  na swoje powołanie szczerze i w pełni, jeżeli nie będzie ożywiony głęboką miłością do Jezusa Odkupiciela. (o. Sylwester Cabała)

 

 

 

 

Rozważanie na środę - 13 lipca

Bóg ofiaruje grzesznemu człowiekowi nowy dar  miłości. Św. Alfons pisze: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3, 16). „Jak bardzo winniśmy cenić sobie ten dar ojcowskich rąk! Czy wiesz czym nas obdarował? Swoim własnym Synem! Nie wystarczyło Mu, że powierzył nam wszystkie dobra tej ziemi, lecz zechciał dać siebie samego w Osobie Słowa Wcielonego". .„Przedwieczny Ojciec, dając nam swego Syna jako naszego Odkupiciela, dał nam najsilniejszy motyw ufności w Jego miłosierdzie. W ten sposób najpełniej okazał swe pragnienie dobra dla nas oraz ogrom Jego miłości. Dając nam Syna, nie może dać nam już nic więcej” (Via della salute). Wszelkie dary, jakimi obdarza nas Bóg św. Alfons nazywa darami miłosierdzia, lecz pośród nich największym darem jest Jego Syn: „Bóg dał nam Syna, lecz dlaczego to uczynił? Tylko z miłości” (Passione di nostro Signore).

 

Rozważanie na wtorek - 12 lipca

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11, 28). To tak, jakby Zbawiciel mówił: jakże biedne są moje dzieci nękane przez nieprzyjaciół, obciążone brzemieniem własnych grzechów! Nie upadajcie na duchu! Zwróćcie się do Mnie w modlitwie, a Ja dam wam siły do wytrwania oraz schronienie w waszych nieszczęściach. W innym miejscu mówi przez usta Izajasza: Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie! Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją (Iz 1, 18). Jakby chciał powiedzieć: Ludzie, przyjdźcie do mnie, niech nie powstrzymują was wasze splamione sumienia! Jeśli moją łaską nie uczynię was czystymi jak śnieg, możecie nawet mnie zganić. Czymże jest modlitwa? „Jest ona bezpieczną kotwicą dla tych, którzy znaleźli się w niebezpieczeństwie,  nieprzebranym skarbem dla biednych, lekarstwem dla chorych, pewną strażą dla pragnących świętości”[1].

 

O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem  (Flp 4, 6).

            Na co przydadzą się te udręki i obawy, mówi apostoł. Odrzućcie daleko od siebie troski, które odbierają wam ufność oraz czynią oziębłymi i leniwymi na drogach zbawienia. Módlcie się, proście ustawicznie, przedkładajcie Bogu swe błagania, dziękujcie Mu zawsze za to, że obiecał obdarzyć was łaskami, jakich pragniecie, ilekroć o nie będziecie prosić. On obdarzy was łaską skutecznej wytrwałości, zbawieniem i wszystkim, czego gorąco pragniecie. Bóg postawił nas na polu walki z potężnymi wrogami, ale jest wierny w swych obietnicach i nie dopuści, aby nacierali na nas więcej, niż na to pozwolą nasze siły: Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść (1 Kor 10, 13). Wierny jest, bo natychmiast śpieszy na pomoc tym, którzy Go wzywają...

Ojcowie, którzy byli pierwszymi naszymi mistrzami duchowymi, zebrali się pewnego razu na naradę, aby się zastanowić, jakie ćwiczenie jest konieczne i najbardziej pożyteczne do zbawienia wiecznego. Rozstrzygnęli oni, że jest nim częste powtarzanie krótkiej modlitwy Dawida: „Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu!” Według  Kasjana podobnie powinien czynić każdy, kto chce być zbawiony, powtarzając: Boże, przyjdź mi z pomocą! Należałoby więc od samego rana, jak tylko się przebudzimy, a potem we wszystkich potrzebach, zarówno duchowych, jak i doczesnych, szczególnie gdy gnębi nas pokusa czy namiętność, wołać do Boga: „Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu!” Św. Ambroży mówi, że ten, kto się modli, otrzymuje już w czasie modlitwy, ponieważ modlitwa jest przyjmowaniem daru[2]. Dlatego nie ma potężniejszego człowieka nad tego, który się modli[3], bowiem podczas modlitwy stajemy się uczestnikami potęgi Boga. Aby wznieść się ku doskonałości, potrzebna jest medytacja i modlitwa: na medytacji dostrzegamy to, czego nam brakuje, podczas oratio otrzymujemy to, czego potrzebujemy, mawiał św. Bernard.

Bardzo trudne, wręcz niemożliwe jest osiągnięcie zbawienia bez. Modląc się, natomiast, mamy pewność zbawienia. Aby osiągnąć zbawienie nie musimy udawać się do niewiernych, aby tam oddać życie, niekonieczne jest także oddalanie się na pustynię i karmienie się korzonkami. Niewiele nas kosztuje wezwanie Boga na pomoc. Czy jest coś łatwiejszego jak wołanie: Panie, bądź przy mnie! Panie, zmiłuj się nade mną! „Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu!” Tak niewiele potrzeba do zbawienia!

 

[1] Św. Jan Chryzostom, Hom. 31. ad Pop. Antioch.

[2] Św. Ambroży, Epist. 84. ad Demetr.

[3] Św. Jan Chryzostom, Serm. I. de S. Andraea.

 

Rozważanie na poniedziałek - 11 lipca

Bóg pragnie naszego zbawienia, a dla naszego większego dobra chce, abyśmy dostąpili zbawienia jako zwycięzcy. Dlatego póki żyjemy na ziemi, toczy się w nas nieustanna walka, w której trzeba zwyciężać. „Kto nie zwycięży, nie otrzyma wieńca”[1]. Jesteśmy słabi, a nieprzyjaciół jest wielu i są potężni. Jak więc możemy ich pokonać? Nabierzmy ducha i powtórzmy za apostołem: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4, 13). Wszystkiemu podołamy z pomocą modlitwy, gdyż przez nią Pan udziela siły, której nam brakuje. Teodoret pisze, że modlitwa jest wszechmocna, jest jedna, ale wszystko może osiągnąć. Przez modlitwę otrzymuje się wszelkie dobra, a także zwycięstwo nad złem (św. Bonawentura). Za pomocą modlitwy budujemy sobie potężną warownię obronną, w której będziemy bezpieczni od zasadzek i napaści wroga[2]. Moce piekielne mają wielką siłę, lecz modlitwa jest jeszcze silniejsza[3], ponieważ przez nią dusza zdobywa boską pomoc, potężniejszą od siły istot stworzonych. W ten sposób Dawid dodawał sobie otuchy, gdy ogarniała go trwoga: Wzywam Pana godnego chwały i jestem wolny od moich nieprzyjaciół (Ps 18, 4). „Modlitwa jest dobrą i silną bronią, aby zwyciężyć zasadzki szatana; jest obroną, mogącą nas zachować od wszelkich niebezpieczeństw; jest portem, zbawiającym nas podczas burzy; jest skarbem, który przynosi nam wszelkie dobro”[4]. (św. Alfons) Modlitwa jest środkiem koniecznym do zbawienia, lecz nie tylko, ona jest już smakowaniem owoców Odkupienia.

 

[1] Św. Jan Chryzostom, Serm. I de Martyribus.

[2] Św. Wawrzyniec Giustiniani, De cast. conn. c. 25.

[3] Św. Bernard, Serm. 49, De modo bene viv.

[4] Św. Jan Chryzostom, In Ps 145.

 

Rozważanie na niedzielę - 10 lipca
„Człowiek, na którego obliczu odbija się światło Bożej prawdy, który pozostawił siebie i odcisnął w swej duszy pieczęć wiary, nadziei i miłości, utwierdzając ją prawdą Bożego słowa, oddaje chwałę Bogu Ojcu. W tym wyraża się najdoskonalsza cześć dla Ojca i Syna. To jest spełnieniem jego woli oraz celem stworzenia i odkupienia.
Bóg Ojciec dał nam swego Syna, aby być uwielbionym w ludziach, których stworzył i aby oni nie gubili już więcej dróg zbawienia. Daje nam swe światło, które jaśnieje na naszym obliczu przez wiarę. Nie wystarczy jednak sama wiara. Człowiek jest wezwany do pełnienia dzieł sprawiedliwości i miłości, gdyż bez dobrych czynów nie może się zbawić. Posłany więc został Człowiek-Bóg, który swymi czynami i słowami uczył nas pewnej drogi do nieba” (M.C.Crostarosa, Ogródek, 12 maja). Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego dał  aby przyprowadzić nas do nieba.

 

Rozważanie na sobotę - 9 lipca
Matka Zbawiciela – Maryja, Matka Pana, nie jest tylko matką, która mocą Ducha Świętego poczęła i porodziła Słowo Boga, które stało się Człowiekiem. Jest Ona matką, która po macierzyńsku nieustannie, współpracuje z dziełem, jakiego dokonał Jej Syn. Ona jest „Żywą Arką” niosącą w sobie Tego, który jest Autorem Przymierza, Jego zrodziła, ukazała pasterzom i mędrcom, Jego ofiarowała w świątyni, wykarmiła i wychowała, za Nim szła i Jego słowa medytowała, była przy Nim gdy umierał i potem wypraszała Ducha Świętego dla rodzącego się Kościoła, w końcu złączyła się z Nim w chwale w dniu wniebowstąpienia. Jej dziewicze macierzyństwo nie dotyczy tylko poczęcia i zrodzenia Jezusa, lecz, i przede wszystkim, wyraża się w stałej współpracy stworzenia ze Zbawicielem świata w Jego dziele zbawczym[1].
Towarzysząca Odkupicielowi – W świetle Ewangelii oraz nauczania Ojców (św. Ireneusz) ósmy rozdział Lumen Gentium ukazuje Maryję jako osobę, będącą wyrażeniem ludu wybranego przez Boga do współpracy w dziele odkupienia całego rodzaju ludzkiego. Jako osoba ludzka Ona także potrzebowała odkupienia od grzechu pierworodnego. Lecz Ona jest pierwszą odkupioną „w sposób wznioślejszy ze względu na zasługi Syna swego”[2] już w Jej poczęciu, aby mogła wolna od grzechu, nie tylko spełnić misję matki, ale rolę „szlachetnej towarzyszki”[3] Odkupiciela człowieka. Tej misji Maryja służyła i z nią współpracowała przez całe życie u boku Chrystusa Odkupiciela, w wierze, posłuszeństwie, w cierpieniu, nadziei i miłości. Ta postawa, przyjęta w całej wolności i z pełną odpowiedzialnością wyraża całą wartość ludzkiej współpracy, która niczego nie ujmuje ani nie dodaje dziełu jakiego dokonał jedyny Odkupiciel, Jezus Chrystus.  Z miłością współpracuje ona w rodzeniu dzieci Kościoła:
Z wiarą i w posłuszeństwie woli Bożej, w duchu służby dziełu Odkupiciela, starając się, aby każdy człowiek został odkupiony, przez cierpienie łączy się Ona z ofiarą Syna dla zbawienia ludzkości. Dlatego uważana jest za Tę, która towarzyszy Odkupicielowi, za Tę, która jako pierwsza i w sposób najpełniejszy odpowiedziała na zbawczy plan Boga, zrealizowany przez Chrystusa i dlatego teologia przedsoborowa nadała jej tytuł współodkupicielki, który jednak został zastąpiony przez Sobór innym: Maryja - hojna towarzyszka Odkupiciela[4].

 

Rozważanie na piątek - 8 lipca

Krzyż

przypomina nam kulminacyjny moment Odkupienia: śmierć i zmartwychwstanie Pana.  W sposób jasny wyraża on centralną tajemnicę. Jest najbardziej totalny ze wszystkich  symboli. Żaden inny symbol nie jest tak zwięzły i zrozumiały; krzyż jest chyba najbardziej uniwersalny ze wszystkich symboli”. Dla wierzącego jest on wyrazem uniwersalnej i odradzającej miłości Jezusa. „Duchowość chrześcijańska fascynuje się Krzyżem nie z powodu jego niezgłębionego symbolicznego bogactwa, lecz dlatego, że Chrystus umierając przybity do dwóch belek, uczynił z Krzyża historyczny znak spełnienia Jego boskiego planu. Dla wierzącego pierwszy krzyż jest ostatnim w historii: Krzyż, który o zmierzchu czasów wzniesiony jest na Golgocie; Krzyż cichy, który dwoma otwartymi ramionami głosi miłość, jakiej świat nigdy nie poznał; miłość, która w ofierze ukazała swą rozpiętość. Męka Chrystusa przemieniła znak Krzyża. Od tego czasu człowiek odkupiony widzi i czci w nim uniwersalną dobroć i miłosierdzie Jego Pana. Przez komunię, w tym świętym znaku, człowiek wnika w zawrotną głębię Bożego planu dla świata.

Herb naszej rodziny zakonnej, w skrótach Imion Jezusa (IS) i Maryi (MA) po bokach Krzyża, podkreśla dwa tematy, do których św. Alfons przywiązywał dużą wagę w głoszeniu tajemnicy Odkupienia: Chrystus Jezus, jako najwyższe wyrażenie miłości i miłosierdzia Ojca oraz Maryja, jako orędowniczka i droga do tajemnicy Chrystusa. (o. Ferrero CSsR).

 

[1] Nuovo Dizionario Mariano, str. 388.

 

[2] Lumen Gentium, 53.

[3] Tamże, 61.

[4] Nuovo Dizionario Mariano,  str. 388.