Komentarz na Niedzielę Palmową

“Wejdź w moją miłość i rozpocznij chwalebną drogę. Zauważ, z jak wielkim upodobaniem działam dzisiaj w tobie. Pragnę wejść do twojej duszy, jak do miasta Jerozolimy, w najchwalebniejszym triumfie mojej pokory, jako Król Pokoju jadący na osiołku. W ten sposób, dzięki twojej wierze, przybędę do ciebie w pokoju w postaci chleba eucharystycznego. Ty natomiast, oczekując u drzwi tego miasta, przygotujesz mi drogę, przyoblekając twój wewnętrzny strój, okrywając nim twoje namiętności i zmysły. Obetniesz więc gałęzie drzew, które oznaczają twoje nieuporządkowane pragnienia, aby wszystkie czyny, jakich się podejmiesz pozbawione były tego, co ziemskie; co więcej - wszystkie wewnętrzne poruszenia niech będą na moją chwałę. Tak wjeżdżałem do mistycznego miasta Jerozolimy, gdzie usłyszałem twój głos złączony z głosami dzieci tego miasta, pełnymi radości i pocieszenia, które śpiewały: Hosanna Synu Dawida. Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie".

            Zanim wysłuchamy dziś uroczyście odczytanej Męki Pańskiej, liturgię rozpoczniemy opisem wjazdu Jezusa do Jerozolimy. Rozpoczyna się on słowami jakże charakterystycznymi dla św. Łukasza: “Jezus ruszył na przedzie zmierzając do Jerozolimy”. Jezus w wizji św. Łukasza jest stale w drodze. To zdanie przewija się przez całą Ewangelię. W minionym tygodniu przeżywając z Jezusem narastające zagrożenie opisywane przez św. Jana, kilkakrotnie byliśmy świadkami, że Jezus dawał świadectwo swojej tożsamości. Wie kim jest, bo wie skąd wyszedł i dokąd zmierza. Zna cel swojej wędrówki. Ten ostateczny cel. Wie skąd wyszedł, od kogo wyszedł, kto Go posłał, kto Go kocha, kogo kocha, dla kogo żyje. To określa całą resztę i sprowadza wszystko, co wydarzy się po drodze, do właściwych rozmiarów. Zniewagi Go nie przygnębiają a entuzjazm tłumów nie odrywa Jego oczu od woli Ojca: ”Wejdę do tego miasta, aby w nim zamieszkać aż do chwili dopełnienia ofiary złożonej Ojcu na krzyżu. Wkrótce zobaczysz jak chwała i radość przemienią się w obelgi; cześć w zniewagi i niesławę; jak mój duch cierpi przemoc z miłości. W tym mieście pragnę oddać moje życie i moją krew dla zbawienia człowieka”.

            W naszej drodze za Jezusem potrzebujemy bardzo oczyszczenia. Jezus uświadamia to Marii Celeste: ”Obetniesz gałęzie drzew, które oznaczają twoje nieuporządkowane pragnienia, aby wszystkie czyny, jakich się podejmiesz pozbawione były tego, co ziemskie; co więcej - wszystkie wewnętrzne poruszenia niech będą na moją chwałę”. Bóg w naszym życiu poprzez różne wydarzenia będzie troszczył się o to, byśmy uporządkowali swoje pragnienia. To bardzo ważne. Jeśli jestem świadoma celu, do którego zdążam, nie mogę pragnąć rzeczy, które przeczą jego osiągnięciu. Bóg będzie troszczył się również o to, by nasze decyzje i czyny były Jego chwałą, by nie były skalane zbyt ludzkim myśleniem. Nie mogę kierować swoich kroków na szlaki, które oddalają mnie od celu. Ważne jest przemyśleć czy dziś nie jestem na drodze, która oddala mnie od celu, jakim jest zjednoczenie z Bogiem przez wypełnienie Jego woli.

Czy naprawdę wiem dokąd idę? Czy świadomość celu jest we mnie żywa? Ma wpływ na moje codzienne decyzje? A może biorę pod uwagę cel mojej ziemskiej pielgrzymki tylko w wielkich decyzjach mojego życia? A codzienność? Co w takim razie ją kształtuje? Świat z jego pseudowartościami? A może ja sama jestem sobie wyznacznikiem tego, co słuszne, wygodne, miłe, nie wymagające zbyt wiele? Pozwalam, by Bóg swoimi rozporządzeniami, spotkaniami z ludźmi wyrwał mnie z mojego światka i postawił nowe wymagania? Podejmuję Jego wyzwania? Na co czekam?

Na koniec jeszcze raz nawiążę do życia M. Celeste. Tym razem jej konkretnego doświadczenia po wyrzuceniu jej z klasztoru w Scala: “Od dawna czułam się opuszczona i osamotniona w duchu, odczuwałam lęk i wątpliwości dotyczące mojej wewnętrznej drogi. To wszystko dręczyło mnie bardzo. Wtedy Pan zechciał mnie umocnić i pocieszyć. Podczas Mszy Świętej w  kaplicy świętego Apostoła, Pan ukazał mi piękną drogę, która zaczynała się na ziemi, ale sięgała nieba. Na początku pełna była cierni i krzyży, lecz im bardziej zbliżała się do końca, stawała się szeroka, jasna, przyjemna. Zdawało mi się, że widziałam Niebo. Przebywałam ją nie tyle idąc, co raczej frunąc, niesiona mocą samego Boga, w towarzystwie wielu wybranych dusz, które szły za mną. Zrozumiałam, że byli to ci, którzy mieli zostać zbawieni z moją pomocą”.

Niedziela Palmowa rozpoczyna Wielki Tydzień. To czas, w którym Jezus bardzo pragnie naszej bliskości przy Nim. Pragnie, byśmy te dni przeżyli z Nim, byśmy towarzyszyli Mu w Jego drodze a jednocześnie uczyli się chodzić nią w Jego stylu. Aby zdobyć się na odwagę wyruszenia w drogę z Nim, trzeba wielkiej miłości. Prośmy o nią Ducha Świętego! Świadomość swojego początku i celu rozszerza perspektywę, wyrównuje krok. Troszczmy się, byśmy je zachowywali żywo w świadomości, w pamięci serca.   

                                                                                                 s. Agnieszka Kot, redemptorystka