Co mamy na myśli mówiąc o pięknie? Dzisiejszy świat pod tym pojęciem rozumie przede wszystkim zgrabną sylwetkę, dopasowany makijaż, modną fryzurę, paznokcie wymalowane w najrozmaitsze wzorki, zero zmarszczek, modne ubranie z firmowych sklepów. Wiele kobiet poddaje się operacjom plastycznym, dzięki którym chcą poprawić swój wygląd. A po co to wszystko? Dla kogo? Mało kobiet robi to dla samych siebie. Najczęściej robią to dla innych, a zwłaszcza dla mężczyzn, którym chcą się podobać.
I tutaj z pomocą współczesnym kobietom przychodzi Maria Celeste. Ona znalazła sposób na to, jak stawać się piękną i zachwycić Miłość swojego życia. Myślę, że możemy uczyć się od niej co robić by być urzekającą dla tej naszej drugiej połówki.
1. Przypatrzmy się zatem Marii Celeste.
Na początku popatrzmy na jej oczy. „Oczarowałaś me serce jednym spojrzeniem twych oczu” (Pnp 4, 9) – myślę, że słowa zawarte w Pieśni nad Pieśniami z pewnością Jezus skierował także do swojej umiłowanej Marii Celeste. Dlaczego? Ponieważ jej oczy były pełne blasku, były zawsze wpatrzone w Słońce, którym jest sam Jezus, jej najdroższy Oblubieniec, i w nich odbijał się Jego blask. Jej spojrzenie było zawsze utkwione w Niego, z zachwytem, miłością, uwielbieniem. Prośmy bł. Marię Celeste, by wypraszała nam takie orle oczy, oczy zapatrzone w Jezusa, który je przemieni, nauczy nas dostrzegać to, co ważne w naszym życiu, ludzi, którzy są obok nas, ich potrzeby.
Takie przemienione spojrzenie oczaruje niejednego mężczyznę. I można zadać sobie pytanie w jaki sposób ja patrzę na mojego męża czy ukochanego? Czy w moich oczach jest blask, miłość? Czy widzę to dobro, które jest w nim, czy tylko jego wady, potknięcia? Mężczyzna pragnie widzieć w oczach kobiety zachwyt jego osobą, chce być doceniany, chwalony za to kim jest i co robi, chce być bohaterem w oczach ukochanej. Czy takiego go widzę, nawet jeśli coś nie wyjdzie? Takie spojrzenie znaczy dużo więcej niż cień na powiekach i wytuszowane rzęsy.
2. „Cicho! Umiłowany mój! Oto on! Oto nadchodzi” (Pnp 2, 8).
Maria Celeste miała bardzo wrażliwy słuch, zwłaszcza jeśli chodzi o głos jej Umiłowanego. Trwała w ciągłej gotowości, by nie pominąć najmniejszego westchnienia Jezusa kierowanego w jej stronę. Jezus mówił do niej w głębi jej serca i w ten sposób poznawała ona Jego upodobanie, a pełnienie Jego woli było jej największą radością.
My kobiety bardzo lubimy mówić, jedne mniej drugie bardziej. Niektóre z nas mają nawet poważny problem z tym, by kogoś dopuścić do słowa, zawsze mają rację, zawsze ich sprawy są najważniejsze. Przypomina mi się historia pewnej pary. Dwoje młodych ludzi od wielu lat żyli razem, mieli dziecko, ale nie mieli ślubu. Kobieta bardzo pragnęła tego ślubu jednak jej partner nie chciał. Udała się więc do specjalisty po pomoc. Gdy opowiedziała swoją historię, specjalista zapytał: „A czy pani rozmawiała na ten temat ze swoim partnerem?”. Ona odpowiedziała: „No tak, mówię do niego.” Specjalista zapytał: „Ale czy pani zapytała go czego on chce?”. Przecząca odpowiedź kobiety nie była zaskoczeniem dla specjalisty. Kobieta tak bardzo była skupiona na swoich pragnieniach i planach, że pomijała całkowicie zdanie jej partnera, co więcej ona nawet nie wiedziała jakie jest jego zdanie. Ten przykład może jest dość skrajny ale chyba dobrze pokazuje to, że w każdej relacji trzeba słuchać tego, co do powiedzenia ma druga strona. Jeżeli miłość to pragnienie dobra dla drugiej osoby, to ja muszę wiedzieć co dla niego jest dobre, muszę pytać, muszę słuchać a nie tylko domyślać się i tworzyć w głowie własne wizje czyjegoś szczęścia, które tak naprawdę są tylko projekcją moich własnych pragnień. Matka Celeste była cała nastawiona na słuchanie, dlatego bardzo dobrze wiedziała, co ma w życiu robić. Znając pragnienie Jezusa, chciała je wypełnić i stąd czerpała siłę do przezwyciężania licznych trudności.
3. „Woń twych pachnideł słodka, olejek rozlany – imię twe” (Pnp 1,3).
Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że Maria Celeste „miała nosa”. Podobnie jak wrażliwa była na głos Jezusa, tak samo bardzo dobrze wyczuwała Jego obecność w swojej codzienności. Każdy dzień, każdą chwilę przeżywała w Jego słodkim Towarzystwie. Czuła „Jego zapach” - tzn. była bardzo blisko. Bo czy może być coś piękniejszego niż bycie blisko tego, którego kochamy? Jezus mówił do Celeste, by nie zostawiała Go samego w jej sercu. Zapraszał ją do nieustannego kontaktu z Nim, i Maria Celeste odpowiadała na to pragnienie, bo obecność Jezusa był sensem jej życia.
Żyjemy dzisiaj w ciągłym biegu, natłok różnych obowiązków, spraw powoduje, że niejednokrotnie oddalamy się od siebie, najczęściej nie zauważając nawet tego. Rozsypują się nasze rodziny, małżeństwa bo ludzie dochodzą do wniosku, że już nic ich nie łączy. I tu dużą rolę pełni kobieta, bo to ona żyje „w świecie relacji”. Mężczyzna żyje „świecie rzeczy”. Jego interesuje to, jak działają maszyny, co zrobić, by usprawnić kolejne wynalazki techniczne. Wystarczy posłuchać o czym mężczyźni ze sobą rozmawiają: o najnowszej marce samochodu, który bank jest najlepszy, i jakie stanowiska zajmują w firmach ich koledzy. A kobiety? Co słychać u Kasi, Ani, Madzi, jak rozwijają się ich dzieci, co powiedziała na mój temat koleżanka w pracy. To kobiety przede wszystkim tworzą relacje i je podtrzymują. W domu to kobieta dba o dobrą atmosferę. I też kobieta musi zadbać o to, by być ze swoim mężem, by wspierać go w tym co robi, co przeżywa, by wygospodarować czas tylko dla nich,by być blisko, „by czuć zapach”.
Maria Celeste dobrze też wiedziała w które sprawy się angażować a w które nie. Wrażliwość na obecność Jezusa pozwalała jej żyć Jego sprawami. Tam gdzie Go nie było, nie było też zaangażowania Celeste. Wierna swojemu sumieniu była gotowa znieść upokorzenia ze strony bliskich jej osób.
A my? Czy potrafimy zrezygnować z czegoś co nie służy naszym małżeńskim relacjom, co nie pozwala nam być razem, blisko siebie?
4. „Gołąbko ma, [ukryta] w zagłębieniach skały, w szczelinach przepaści, ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos, bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku.” (Pnp. 2, 14)
Wiele starań kobiety wkładają w to, by ich usta dobrze wyglądały. Przemysł kosmetyczny zasypuje nas oraz to większą ilością nowych szminek, błyszczyków. Niektóre kobiety powiększają sobie usta, by wyglądały na jeszcze bardziej zmysłowe. I z pewnością niejeden mężczyzna zwróci na to uwagę ale czy na długo? Czy piękne usta wystarczą jeśli nie będą wypowiadały pięknych słów? Niestety coraz młodsze dzieci używają coraz więcej przekleństw. Młode dziewczyny używają czasem więcej wulgaryzmów niż ich koledzy. I choć zadbały o swój wygląd i miło jest na nie popatrzeć to niestety nie da się ich słuchać. Inną wadą naszego języka jest to, że chętnie mówimy o czyichś wadach, łatwo innych krytykujemy, plotkujemy, a tak ciężko jest nam kogoś pochwalić, powiedzieć mu coś dobrego o nim samym. Pewna kobieta stwierdziła, że nie może pochwalić swojego męża bo się zepsuje. A tymczasem na każdego człowieka pochwała działa tak, że dodaje mu skrzydeł, zwłaszcza na mężczyzn, którzy dzięki pochwałom czują się docenieni, akceptowani i zmotywowani do większych starań.
Jeśli chodzi o Marię Celeste to myślę, że żyła tak jak powiedział św. Paweł: „Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym” (Ef 4,29).
Celeste dla każdego miała zawsze dobre słowo. Nawet jeśli miała odmienne zdanie, nie atakowała nikogo, nie upokarzała. Miała odwagę powiedzieć prawdę i sprzeciwić się temu, co nie było zgodne z jej sumieniem. Dzięki jej słowom wzrastało wielu, czy to siostry z jej wspólnoty, dla których przygotowywała medytacje i z którymi żyła na co dzień, czy to osoby świeckie, które przychodziły do niej na rozmowy, czy w końcu my, czytelnicy jej dzieł. Myślę, że warto popatrzeć też na to, jak Matka Celeste zwracała się do Jezusa: „o najwierniejsze moje dobro”, „Miłości moja”, „Umiłowany mój, Oblubieńcze, Boskie Słowo, Mądrości Ojca, Ty jesteś dla mojej duszy pełnią piękna”, „Pokoju mój drogi, Słodyczy moja”, „Jezu mój, Serce moje”, „Ukochane moje Wszystko”... ile słodyczy i czułości jest w tych zwrotach, nie dziwi więc głos Oblubieńca z Pieśni nad Pieśniami skierowany zapewne i do Celeste: „daj mi usłyszeć swój głos, bo słodki jest głos twój”. Ona widząc dobro, którym obdarowuje ją jej Umiłowany wyśpiewuje dla niego pieśni pochwalne, chwali Go i dziękuje Mu w każdym momencie. Oby w naszych relacjach było tyle ciepłych i pełnych miłości słów.
5. „Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź”. (Pnp 2,13b)
Pomimo, że Maria Celeste żyła w klauzurze, jej nogi zawsze gdzieś biegły. Biegły w kierunku drugiego człowieka. Jej życie, choć oddane modlitwie, było w pełni misyjne. Jej największą troską było zbawienie ludzi. Sam Jezus zaprosił ją do tego, by poślubiła dusze, które nie są jeszcze w kościele. Maria Celeste poprzez swoje życie i życie całej wspólnoty pragnęła być żywą pamiątką miłości samego Jezusa, aby dzięki temu każdy człowiek doświadczył Bożej miłości.
Również tu Matka Celeste staje się dla nas drogowskazem na drodze do bycia piękną kobietą. Każda z nas powołana jest do tego, by być matką, jedne w znaczeniu fizycznym inne wyłącznie duchowym. Każda z nas ma dawać życie innym, biec w kierunku drugiego człowieka otaczając go troską, miłością, pragnąc jego dobra. Matka nie szczędzi sił, często zapomina o sobie i poświęca swój czas i siły dla dobra dziecka. Być piękną kobietą-matką znaczy być nastawioną na drugiego, niezależnie od tego kim on jest.
Po śmierci Marii Celeste zachowało się całe ciało z wyjątkiem stóp. Może właśnie dlatego, że całe życie była w drodze, w drodze do drugiego człowieka, szukała go, by później przyprowadzić do Jezusa.
A ręce? Myślę, że miała troje rąk albo nawet czworo :) troje, ponieważ zawsze w swej dłoni miała dłoń Jezusa tzn. żyła w ciągłej Jego obecności. A czworo? Ponieważ wszystko co robił, robiła razem z Nim, współpracowała z Nim i dla Niego. I choć w naszych relacjach nie mamy możliwości, by zawsze wszystko robić razem z naszym ukochanym (z resztą nie o to nawet chodzi) to chodzi o to, by zaangażować swe serce, by to co ważne jest dla niego było ważne też dla mnie, by nie lekceważyć siebie, swoich obowiązków, zainteresowań.
6."Cała piękna jesteś, przyjaciółko moja, i nie ma w tobie skazy”(Pnp 2, 7).
Jak to się stało, że Maria Celeste promieniowała pięknem? Otóż, to sam Jezus przyozdobił ją: „Chcę cię przyoblec w moje piękno, abyś naśladowała Mnie, a ja wtedy będę żył w świecie życiem miłości, mieszkając w Twoim centrum”. I tak naprawdę chyba nie ma innego przepisu na to w jaki sposób stać się piękną kobietą. Ksiądz Pawlukiewicz powie, że najlepszym salonem piękności jest konfesjonał i to za darmochę :) Piękna kobieta to kobieta o dobrym sercu. I aby takie mieć, trzeba „upodobnić je” do serca Jezusa, albo raczej pozwolić Mu, by On tego dokonał. Gdy ludzie się kochają stają się do siebie podobni pomimo swoich różnic. Czasem można nawet zaobserwować to na ulicy, gdy małżonkowie są podobnie ubrani :) Więc i my rozpalając nasze serca miłością do Jezusa stawajmy się do Niego podobne, a wtedy na pewno oczarujemy naszego ukochanego.