Triduum ku czci św. Gerarda

 

Jak widzimy, liturgia podkreśla, że Gerard był obrazem samego Syna Bożego, Jezusa Chrystusa,  Zbawcy, który poprzez krzyż dokonał odkupienia człowieka. Poznając jego biografię, możemy zauważyć, że rzeczywiście całe życie Gerarda było nieustannym przemienianiem się w żywy obraz Chrystusa Ukrzyżowanego. A to nie oznacza nic innego, jak tylko to, że jego droga była taką samą jak droga Jezusa Odkupiciela. Czy jest to jednak możliwe w ludzkim życiu? Stało się możliwe dlatego, że św. Gerard był osobą, która uważnie słuchała Bożego głosu i dlatego Bóg mógł na nim i na jego życiu dokonać tej cudownej przemiany w swego Syna miłości.

Przypatrzmy się tej tajemnicy ludzkiego i Boskiego życia w Gerardzie. Na czym polegała  „droga Odkupiciela” w życiu Gerarda?

Kontemplując Boga, poznając Go oczami miłości, odkrył on wielką prawdę, że największym Bożym pragnieniem jest przekazanie człowiekowi Bożego życia, uczynienie go podobnym do Boga. Dlatego tak bardzo umiłował tę Bożą wolę i coraz jaśniej widział ją w swoim życiu. Stąd jego heroizm w posłuszeństwie przełożonym, heroizm czasem nawet nie do pojęcia dla ludzi oceniających jego postępowanie tylko ludzkimi kategoriami. Stąd jego niesamowite umartwienia, pomimo tego że był tak ludzki i zwyczajny. Z jednej strony to życie pokutnicze było jego gorącym pragnieniem zadośćuczynienia za grzechy swoje i innych -grzechy, które tak jasno widział swoimi oczami wiary - z drugiej zaś było ogromnym pragnieniem upodobnienia się do Chrystusa Odkupiciela, który zdecydował się na wszystko, aby tylko przyprowadzić nas do Boga. Gerard również był gotów podjąć wszystko, nie zaniedbać żadnego środka, aby tylko zrealizować tę umiłowaną przez siebie wolę Boga, wolę odkupienia człowieka.

Zrozumiał, że Bóg chce go świętym, że pragnie, by był podobny do Jego Syna, więc kochał Go aż do szaleństwa i chciał uczestniczyć w sposób pełny w ofierze Chrystusa. Jezus był Jego największą Miłością, Jego Wszystkim, Jego Niebem i jedynym Pokojem. Jako dziecko pociągał go Jezus Eucharystyczny (pamiętamy jego cudowne spotkania z Jezusem, który ofiarowywał mu chleb), a jako młodzieńca fascynował Jezus ukrzyżowany. Świadkowie jego życia z tamtego czasu (np. siostry rodzone) mówią o jego szczególnym pragnieniu cierpienia, które mogłoby dziwić, jeśli nie zauważymy w tym szczerego pragnienia przemiany w Chrystusa Ukrzyżowanego.

Istnieją pewne epizody w życiu Gerarda młodzieńca, które mogą nam wiele powiedzieć na ten temat. Są bardzo proste i dla kogoś, kto nie patrzy oczami wiary, może nic nie znaczące. Dla innych zaś mogą stać się realnym znakiem jego autentycznej duchowości.

W styczniu 1747 roku na miesiąc pojechał on do miejscowości San Fele jako szatniarz do pewnej szkoły, gdzie uczniowie i nauczyciel - jak wspominają biografowie - zabawiali się jego kosztem w szczególny sposób: bawili się w jego ukrzyżowanie. Wszystko to znosił cierpliwie. W lutym powrócił do Muro Lucano i zaczął pracować jako krawiec we własnym warsztacie. Jak zwykle w Wielkim Poście podjął jeszcze ostrzejsze pokuty oraz całonocne adoracje przed Najświętszym Sakramentem. Przeżywał w ten sposób cały cykl roku liturgicznego. W ciągu dnia pracował, a to co zarabiał, rozdzielał pomiędzy ubogich. Wydawać by się mogło, że poprzez wybór zawodu i opiekę nad matką-staruszką wybrał już definitywnie stan życia. Ale myśl o porzuceniu życia w świecie ciągle wracała. Ponieważ nie został przyjęty do kapucynów, zapragnął zostać choć eremitą i popróbował tego rodzaju życia wraz z pewnym towarzyszem. Niestety, po paru dniach musiał zrezygnować ze względu na słabe siły. W zamian za to zintensyfikował życie modlitwy i pokuty. W sierpniu 1748 poznał pierwszego redemptorystę, brata Onufrego. Zapragnął wstąpić do tego zgromadzenia, ale musiał jeszcze poczekać osiem miesięcy. W czasie Wielkiego Postu 1749 roku zachodzi następne znaczące wydarzenie z życia Gerarda, będące zwiastunem jego przemiany w Chrystusa. W Muro Lucano organizowano przedstawienie Męki Pańskiej. Gerarda wybrano do roli Jezusa. Jego całkowite utożsamienie się z Jezusem cierpiącym w tym misterium ogromnie wzruszyło lud, a jego matka nawet zemdlała. Gdy potem odchodził do redemptorystów, prosiła go gorąco, aby już nie zadawał jej takiego bólu, jak wtedy, gdy zobaczyła go w roli ukrzyżowanego Jezusa.

Jako brat zakonny, członek Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela, Gerard również przeżywa swoje życie na wzór życia Odkupiciela. Niezmordowanie, mimo słabego zdrowia, przemierza rozległe tereny, pełniąc swoje zakonne obowiązki. Staje się prawdziwym misjonarzem, nawracając swoją dobrocią i swoim świadectwem wiele osób, a nawet całe miasta skłaniając do pokuty. On nie był misjonarzem z urzędu, ale pozwolił się przemienić Jezusowi, największemu Misjonarzowi świata i dlatego Duch Święty przez niego mówił, działał, czynił cuda tak samo jak czynił to w Jezusie. Nie przyciągał ludzi niczym innym jak tylko wewnętrzną prawdą o Jezusie Odkupicielu, największym miłośniku ludzi. Gerard we własnym sercu dogłębnie pojął tę miłość i o tej miłości tak gorąco świadczył. O miłości, która nie przeraziła się ludzkim grzechem i odejściem. Był więc Gerard redemptorysta nosicielem tego odkupienia, które Jezus zdobył nam na krzyżu.

Jest jeszcze jeden aspekt życia Gerarda mówiący o tym, że Bóg Ojciec poprzez Ducha Świętego - jak mówi liturgia - przemieniał go w swego Syna Jezusa Ukrzyżowanego. Gerard bowiem w swoim życiu jakby nieustannie żył na krzyżu, umierał w Chrystusie; obumierał jak ewangeliczne ziarno pszenicy. Nigdy tego nie manifestował ludziom, którym zawsze ofiarowywał uśmiech i pomoc, pocieszenie i wsparcie, duchowe i materialne. O tym jego wewnętrznym stanie śmierci, o tej jego „wewnętrznej prawdzie”, dowiadujemy się z rzadkich relacji jego współbraci albo z listów do najbardziej zaufanych przyjaciół.

Wobec wielkości i dobroci Boga Gerard czuł się bardzo mały i nędzny, bardzo grzeszny, choć wszyscy jego współcześni zaświadczyli o nieskazitelności jego życia. To jego doświadczenie ludzkiego grzechu miało głębsze źródło - mistyczne i odkupieńcze: pozwalało mu uczestniczyć w misterium Chrystusa, który na krzyżu wziął na siebie wszystkie grzechy świata i błagał Ojca o przebaczenie. Dla Gerarda była to nigdy nie kończąca się, nawet w momencie śmierci, ciemna noc ducha. Nigdy też nie pytał o sens tego wewnętrznego cierpienia, od samej młodości. Chciał bowiem jak Chrystus cierpieć za grzechy świata i własne.  Bóg spełnił to jego pragnienie, a on godził się na ten stan, bo wiedział, że taka jest wola Boga. Oto jego własne słowa: Bóg tak chce, więc i ja tak chcę. To droga czystej wiary, co też poświadczają inne jego słowa: Wiara jest dla mnie życiem i życie jest mi wiarą. Szedł taką właśnie drogą, bez żadnych duchowych pociech. Miłość pociągała go do współcierpienia  z Umiłowanym. Jako własne czuł grzechy całego świata. Wchodził w samotność Odkupiciela, zwłaszcza na krzyżu. Mówił: Wydaje mi się, że cierpię bez Boga. Nie ma dla mnie Jego miłosierdzia, pozostała mi tylko Jego sprawiedliwość. Zgodził się jednak z radością na takie doświadczenie, bo ono również upodobniło go do jego umiłowanego Jezusa, który wziął na siebie wszystko, aby Bóg mógł okazać miłosierdzie grzesznikom.

Św. Gerard należał do tych ludzi, którzy mogliby o sobie powiedzieć: Razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne moje życie jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. To utożsamienie się z Chrystusem Ukrzyżowanym sprawiło, że mógł on stać się samą Ewangelią dla innych, mógł nieść im czystą miłość, pociechę, nadzieję jak Chrystus i tak jak Chrystus czynić cuda, poruszony dobrocią własnego serca, które było sercem samego Jezusa.(s. Maria Pierzchała)